Pan A.Talaga znawca historii Internetu (od dzisiaj rano wszyscy redaktorzy wszystkich gazet w Polsce są jego znawcami) stwierdził z rozbrajającą głupotą co następuje:
Serwery polskich instytucji państwowych zostały zablokowane w ramach światowej akcji przeciwników ograniczeń w udostępnianiu treści w Internecie.
I natychmiast wyjaśnił co władze III Rzeczpopolitej powinny robić: "Polskie władze zaczęły tłumaczyć, iż podpisanie porozumienia ACTA, które chcą zablokować hakerzy, wcale nie jest przesądzone. Od razu poddaliśmy się szantażowi, byle szkodnicy nie nabroili jeszcze bardziej. To zła metoda. Trzeba było podjąć walkę i oświadczyć, że mamy do czynienia z bezprawiem, którego Polska nie akceptuje, a ataki nie wpłyną na naszą politykę. Jeśli teraz nie przyjmiemy ACTA, pokażemy słabość i zachęcimy do kolejnych cyberawantur.’’.
Moje pytanie do redaktora brzmi nastepująco: czy wie kto zbudował Internet i wszystkie narzędzia konieczne do jego używania? Odpowiedź brzmi prosto: to hakerzy zbudowali Internet bez nich bez ich anarchistycznej ideologii nigdy Internet nie zostałby tak szybko stworzony i upowszechniony na całym świecie.
Dlaczego hakerzy-anarchiści to robili? W imię odwiecznych ludzkich tęsknot do zbudowania wspólnoty ludzi, którzy zamiast ze soba wojować, wymieniają między soba informacje, doświadczenia, upowszechniają za darmo wiedzę. Pierwszym anarchistą-hakerem był polski anarchista W.Machajski. Jego postać – jednego z najbardziej interesujących teoretyków anarchizmu – jest w Polsce prawie zupełnie nieznana. Wprawdzie ostatnio ukazała się praca Leszka Dubela p.t „Zapomniany prorok rewolucji – szkic o Janie Wacławie Machajskim”, ale pozostaje on myślicielem i działaczem robotniczym nieznanym szerszej opini publicznej w Polsce. We Francji – by zacytować przykład osobiscie mi znany - jego pisma wyszły w popularnej serii Points/Politique w wydawnictwie Seuil już dwukrotnie w 1979 roku i w 2001.
Przyczyny tej sytuacji w Polsce sa ewidentne: po 1989 r. wszelkie ideologie socjalistyczne czy równościowe zostały przez społeczeństwo – a raczej jego elitę – wyrzucone do kosza. Zawołaniem kulturowym III Rzeczpospolitej było hasło : „bogaćcie się”. Ideologia ta wykluczała z ideowego obiegu wszystkich myślicieli, których paradygmatem filozoficznym była walka o równość ekonomiczną. Takim myślicielem był właśnie Jan Wacław Machajski. Dlaczego to właśnie on - przyjaciel Stefana Żeromskiego, którego pisarz uwiecznił w „Syzyfowych pracach” jako Andrzeja Radka – jest coraż częściej uznawany za prekursora kultury internetu, która polega głównie na darmowym upowszechnieniu wiedzy i dzieł sztuki ?
Jan Wacław Machajski był zagorzałym przeciwnikiem inteligencji, która wg niego posiadała na własnośc dobro najcenniejsze: wykształcenie. Przypomnę, że u źródeł darmowego upowszechnienia przez amerykańskich hippisów narzędzi do obsługiwania Internetu, leżało pragnienie upowszechnienia wiedzy wśród klas niższych, to samo pragnienie w swych pismach w radykalny sposób wyrażał polski anarchista. To w jego pismach odnajdujemy zalążek prawa „copyleft” (sankcjonującego tą praktykę), i gwałtowny sprzeciw wobec prawa autorskiego czy patentów, które zawłaszczały wiedzę i uniemożliwiały robotnikom emancypacje.
Dla Machajskiego najważniejszą własnością jest wiedza i wykształcenie, a równość polegała na umożliwieniu robotnikom w jak najszybszy sposób zdobycia tych wartości. Burżuazja posiadała rzeczy inteligent wiedzę czyli coś nieporównanie wartościowszego od pieniędzy czy dóbr materialnych. Dla Machajskiego najwiekszym wrogiem robotnika nie był kapitalista lecz inteligent, który w jego pismach pełnił role „krwiopijcy ludu”.
Dla dzisiejszych anarchistów najwiekszym wrogiem są władze państw, które wydając bezprawne akty uniemożliwiające nieskrępowaną wymianę myśli między ludźmi chcą zawłaszczyć Internetem narzędziem, które powstało prawie wyłącznie dzięki anarchistom-hakerom. WWW, Mozilia, serwery Apache na których oparte jest w 80% funkcjonowanie "światowej pajęczyny" i inne narzędzia zostały utworzone za darmo i oddane do użytku internetowej społeczności !!! To hakerz mogą sie nazwać (chociaż nienawidza tego słowa) właścicielami Internetu.
Ktoś mogłby jednak powiedzieć – jak to przecież Internet utowrzyły instytucje państwowe USA. W skrócie przypomnę jak to było. Internet zawdzięczamy sympatycznemu kundlowi imieniem Łajka, którego Rosjanie umieścili w pierwszym sputniku wysłanym w kosmos w 1957 roku. Szok i strach jaki przeżyła wtedy Ameryka oglądająca roześmianego psa symbolizującego przewagę naukowo-techniczną ZSRR nad USA, jest dla nas – wychowanych w kulcie Stanów Zjednoczonych , demokracji i kapitalizmu - mało a może nawet wogle niezrozumiały. Socjalizm mógłby czymś górować nad krajem symbolizującym wolność, technikę i pieniądze ? To niemożliwe. Amerykańskie elity wojskowe wiedziały jednak, że to prawda. Już w 1958 roku departament obrony USA powołał do życia specjalną agencje ARPA, której zadaniem było mobilizowanie i organizowanie naukowych poszukiwań, mających zapewnić Ameryce przewage wojskową nad ZSRR.
Na początku prace ARPA oparte były raczej na wizjach, a nie realnych projektach. Pamiętajmy, że zasługą kierownictwa Pentagonu było zadanie pytania, które – zdaniem wielu badaczy historii informatyki – w sposób decydujący – wpłynęło na powstanie Internetu : jak stworzyć skuteczny system kontroli powietrznej USA bez istnienia centralnego ośrodka (w domyśle komputera) ? Internet był niewątpliwie dzieckiem „zimnej wojny” ale jednocześnie nie powstałby, bez wiary czołowych polityków USA w realizację technologicznego raju na ziemi.
Zarówno kierownictwo Pentagonu jak i kolejni prezydencji byli wychowani w kulcie nauki i techniki, który panował niepodzielnie w Ameryce w pierwszej połowie XX wieku. Nauka zastępowała religię. Uczony stawał się kapłanem :.„Naukowcy” rodem z powieści J.Verne byli często doradcami Białego Domu a nawet Pentagonu. Jeden z nich – Vannevar Bush –już w 1945 roku tworzył prototyp maszyny (jej zasady do złudzenia przypominały funkcjonowanie komputera) nazwanej Memex będącej czymś w rodzaju zmechanizowanej biblioteki w której każdy dokument zawierał łącza umożliwiające dotarcie do innych ale poruszających ten sam temat dokumentów. Ta metoda wyszukiwania została później zastosowana w t.z.w „hypertekst” będącej podstawową zasadą poszukiwania dokumentów w Internecie.
Badania wybitnego psychologa Joseph Licklidera doprowadziły do redefinicji celów do jakich - na początku ery automatyzacji - służył komputer. Przypomnijmy, że był on – zgodnie z założeniami swoich twórców – narzędziem przeznaczonym do wykonywania skomplikowanych obliczeń matematyczno-fizycznych. Poszerzał możliwości ludzkiego mózgu, na wzór którego był zbudowany. W latach 50-tych komputer mógł wykonywać tylko jedno zadanie naraz. Aby zwiększyć jego moc obliczeniową twórcy systemów informatycznych zmienili zasady jego działania w taki sposób by komputer mógł wykonywać kilka zadań jednocześnie (ang – time sharing). J.Licklider obserwując nową organizacje pracy informatyków doszedł do wniosku, że relacje między człowiekiem i maszyną nabrały nowego charakteru.
Time-sharing czyli jednoczesne wykonywanie kilku zadań przez komputer umożliwiało kooperacje naukowców, którzy w trakcie rozwiązywania konketnych problemów badawczych tworzyli ‘’grupową wiedze i umiejetności’’ wykorzystywane później, w zależności od potrzeb, przez innych. Powstała nowa metoda pracy intelektualnej zrywała radykalnie z dotychczasową wizją informatyki jako młodszej siostry matematyki.J.Licklider sformułował to zwięźle : ‘’komputery powinny służyć zarówno do komunikacji jak i rachunków’’. W dwa lata po opublikowaniu swoich refleksji J Licklider został mianowany dyrektorem departamentu badań informatycznych IPTO (Information Processing Techniques Office) wchodzącego w skład ARPA. Niedługo potem Licklider wspólnie z naukowcami z MIT (Massachussets Institute of Technology) rozpoczyna realizację projektu MAC (Multiple Acces Computer), którego głównym celem było umożliwienie wielu użytkownikom z jednoczesnego korzystania z tego samego komputera.
Przełomowy charakter projektu MAC polegał na tym, że po raz pierwszy w historii rozwoju technologii informatycznej, programiści byli stale konfrontowani z pracami swoich kolegów, oglądali ich programy (czyli ich „kody żródłowe”) mogli sugerować ich ulepszenie, dyskutowali o alternatywnych rozwiązaniach różnorakich problemów.
Powstawała wspólnota naukowa, której funkcjonowanie w następujący sposób opisywał Robert Fano : „Zasada „czasu podzielonego” umożliwiła wspólną pracę grupie uczonych, którzy kooperując ze sobą rozwiązywali zadany problem informatyczny tworząc jednocześnie wiedzę i umiejętności mogące być wykorzystane w przyszłości przez każdego z nich”.
W tym momencie kierownicy ARPA, współpracujący z wieloma uniwersyteckimi i naukowymi ośrodkami w kraju, zdali sobie sprawę, że badania posuną się szybko do przodu jeżeli naukowcy biorący udział w projekcie – rozrzuceni przecież po całym kraju - będą mogli się porozumiewać i wymieniać wiedzę i umiejętności przy pomocy komputerów. Idea „sieci” czyli komunikacji między komputerami została właśnie wtedy sformułowana po raz pierwszy. Zwracam przy tym uwagę – o czym się często zapomina szczególnie w książkach wydawanych w Polsce -, że pomysł nie miał nic wspólnego z głównym celem do którego realizacji została powołana ARPA. Pomysł „sięci komputerowej związany był z odpowiedzią na pytania : co zrobić by ulepszyć wymianę myśli między naukowcami biorącymi udział w pracach ARPA ? Jakie narzędzie informatyczne stworzyć by gromadzić i rozprowadzć wspólne doświadczenia informatyków ?
Odpowiedzią była idea sieci międzykomputerowej. I w tym właśnie momencie na horyzoncie pojawiają się hakerzy kultywujący ideologie hippisowska końca lat 60-tych współpracujący z ARPA, to właśnie oni zdefiniowali Internet jako śieć otwartą (w przeciwieństwie do francuskiego Minitela) to właśnie oni stworzyli pierwsze narzędzia do wymiany poczty elektronicznej itd. I to stworzyli za darmo. To do nich należy Internet a nie do władz USA czy Polski.
Piotr Piętak