- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 4778
Dziennik telewizyjny z 5 listopada stacji TVN nadawany o godzinie 19.00, przejdzie zapewne do historii polskich mediów, ponieważ z punktu widzenia teorii informacji było w nim wyjątkowo mało kłamstw, ba więcej manipulowano faktami tyle co kot napłakał, no normalny telewidz znający zagraniczne media – mógł pomyśleć, że siedzi w Paryżu albo Honkongu i ogląda normalne informacje.
Bo trzeba przypomnieć, że nasze dzienniki - w TVN w szczególności – odznaczają się tym, że nie podają informacji tylko przedstawiają bajeczki o naszym kraju. Trzeba także pamiętać, że przez ostatnich kilka lat dziennik TVN był pośmiewiskiem dziennikarskim godnym nauczycieli pana Waltera (założyciela stacji) i jego samego, którzy w latach 70 –tych XX wieku stworzyli komunistyczną telewizyjna propagandę w celu odwrócenia uwagi Polaków od coraz bardziej katastrofalnej sytuacji ekonomicznej.
czytaj o TVN - TVN - telewizja medialnych przekrętówi
Uczniowie pana Waltera, dziennikarze TVN –u, niczym wytresowane pieski z zagrody Urbana odwalali przez kilka lat taka samą robotę, jak 30 lat temu komuniści. To nie były dzienniki, tylko Orwell-owskie seanse kłamstwa. Co się im dzisiaj stało? Pierwszy przykład: nadano reportaż – wstrząsający – o wypadkach na kolei w naszym kochanym kraju.
W reportażu przypomniano fakty ewidentne, że mimo miliardowych unijnych dotacji nasze koleje nie są wyposażone w systemy bezpieczeństwa co nas zrównuje – pod względem cywilizacyjnym – z krajami afrykańskimi. Następnie przekazano – w sposób rzeczowy – informacje dnia, że oligarchia postkomunistyczni popiera powołanie Komisji Międzynarodowej ds. zbadania tragedii smoleńskiej. Co – samo w sobie – jest czymś niebywały. Co się wam stało, kochani? Czego się przestraszyliście?
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 4630
W pierwszej części artykułu (30.X.2012 - bitwa informacyjna..)pisałem, że dzień 30 października 2012 roku będzie w przyszłych podręcznikach o metodach prowokacji i manipulacji informacją poddawany wielostronnej analizie, ponieważ jest on wzorcowym przykładem doprowadzenia do ruiny politycznej przeciwnika przy pomocy klasycznych narzędzi z repertuaru wojny informacyjnej.
W dotychczasowych komentarzach publicystów próbujących analizować ten dzień dominował nurt moralizatorski, jakby nasi domorośli analitycy – z wyjątkiem ministra Szeremietiewa - zapomnieli, że w Polsce od 2,5 roku toczy się klasyczna wojna domowa. Od 2005 roku obserwujemy życie społeczne w Polsce, przez pryzmat wojny medialnej pomiedzy Platforma Obywatelską i Prawem i Sprawiedliwością, której esencją było i jest użycie nienawiści i pogardy jako jedynego narzędzia politycznej walki z przeciwnikiem.
Widowisko nakręcane i podkręcane przez środki masowego przekazu dla których wszelkiego rodzaju wojny, gwałtowne starcia polityczne są wymarzoną okazją do zbijania kapitału, zmieniało się niepostrzeżenie w medialną normę. Aktorzy tego spektaklu stali się więźniami własnego dyskursu , a widzowie czyli społeczeństwo wymagało z każdym dniem coraz większej dawki nienawiści i pogardy.
Trudno zresztą mówić o społeczeństwie, które w latach 2005-2010 podzieliło się na dwie grupy miedzy którymi – zgodnie ze strategią obu partii – przestały istnieć jakiekolwiek kanały komunikacyjne, jakakolwiek możliwość porozumienia się czy dyskusji, nie wspominając o czymś tak podstawowym dla demokracji jak dialog i wymiana opinii.
Od 2012 roku ta wojna przybiera stale na sile i dlatego wszelkie moralizatorstwo prezentowane np. na portalu salon24 jest po prostu kompromitujące intelektualnie. Analiza przebiegu bitwy informacyjnej z 30 października 2012 dowodzi niezbicie, że w wyniku starcia, elektorat PO – nawet gdyby przedstawić mu fakty ustami prezydenta Rosji – nigdy już nie uwierzy w zamach. To jest wniosek najistotniejszy – reszta to moralne nawoływania zwolenników zamachu. Przedstawmy jednak ciąg informacji, który doprowadził do klęski PiS-u.
1. Ukazuje się artykuł w Rzeczpospolitej
2. Wszyscy wstrzymują oddech a reakcja władz, szczególnie posła Grasia, zdaje się potwierdzać informacje zawarte w artykule –jest ona analogiczna (o czym wszyscy nasi domorośli analitycy zapomnieli) do reakcji Wałęsy w czerwcu 1992, który na pierwszy sygnał, że jest na liście agentów wydał oświadczenie pełne dwuznaczności. W obu przypadkach obóz prawicy, dostaje potwierdzenie swoich mniej lub bardziej udokumentowanych domysłów
3. Zwolennicy PiS – red. Wildstein – nawołują do wyjścia na ulice, co w praktyce oznacza próbę obalenia rządu
4. Posiedzenie Komisji Macierewicza w świetle jupiterów, transmitowane przez wszystkie telewizje. Padają tam słowa o zbrodniarzach, zamachu, pachołkach Rosji, wypowiada się wojnę rządowi
5. Konferencja prokuratury wojskowej, na której zaprzecza się doniesieniom Rzeczpospolitej
6. Oświadczenie redakcji Rzeczpospolitej, która w gruncie rzeczy zgadza się z prokuraturą
7. Na scene wychodzi premier Tusk
Do tej wyliczanki można postawić tylko jedno pytanie, jest to jednak pytanie zasadnicze: dlaczego komisja Macierewicza nie poczekała aż skończy się konferencja prokuratury wojskowej, dlaczego politycy PiS –u dowiedli, ze są amatorami, ponieważ aby powiedzieć to co powiedzieli powinni dysponować całością informacji o taktyce strony rządowej? Tak postępuje każdy dowódca na froncie, oprócz tych, których rzeczywistość nie interesuje. Tak więc politycy PiS dowiedli jeszcze raz, że są amatorami nie znającymi podstaw wojny informacyjnej. Powinni zbiorowo podać się do dymisji.
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 5073
Jestem przekonany, że dzień 30 października 2012 roku będzie w przyszłych podręcznikach o metodach prowokacji i manipulacji informacją poddawany wielostronnej analizie, ponieważ jest on wzorcowym przykładem doprowadzenia do ruiny politycznej przeciwnika przy pomocy klasycznych narzędzi z repertuaru wojny informacyjnej.
Rzecz jasna poniższa analiza – z definicji – będzie zawierała hipotezy błędne oraz takie, które nigdy nie zostaną zweryfikowane. Czy prowokacja – a może nie było prowokacji – partyzantów w 1968 roku rzeczywiście miała miejsce? Czy zostało cos w tym względzie wyjaśnione? Nie – dysponujemy kilkoma hipotezami z których mnie osobiście najbardziej przekonuje wyjaśnienie zawarte w artykule J. Kuronia o wydarzeniach marcowych.
Za 10 czy 20 lato dniu będziemy wiedzieli o 30 października 2012 tyle samo co o wydarzeniach marcowych w roku 1978 czyli nic. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku formułowania prób wyjaśnienia tego co się w tym dniu wydarzyło. Oczywiście początkiem analizy jest pytanie, kto na zmieniającej się jak w kalejdoskopie mapie informacyjne z dnia 30 października 2012 roku skorzystał.
Odpowiedź jest ewidentna: skorzystał obóz rządzący, ciąg informacji i informacyjnych bitew doprowadził bowiem do prawie całkowitej kompromitacji PiS, oraz co jest istotniejsze, od tej pory mamy pewność, ze elektorat PO – nawet gdyby przedstawić mu fakty ustami prezydenta Rosji – nigdy już nie uwierzy w zamach.
czytaj także: Cyberwojna....
Z punktu widzenia polityki wewnętrznej można powiedzieć, że dzień ten był zakończeniem –rozpoczętej 10 dni temu – ofensywy medialnej premiera Tuska. Jednak pytanie, czy przekazanie dziennikarzom „Rzeczpospolitej” ustami prokuratora naczelnego informacji o tym, że polscy śledczy wykryli ślady trotylu i nitrogliceryny na wraku Tupolewa, było prowokacja rządową, pozostanie bez odpowiedzi.
Analiza wojny informacyjnej z dnia 30 października 2012 roku musi zacząć się od próby odpowiedzi na kluczowe pytanie: kto i w jakiej formie przekazał prokuratorowi Seremetowi informację o znalezieniu śladów materiałów wysokoenergetycznych na wraku Tupolewa czyli śladów nitrogliceryny i trotylu? Jest to pytanie kluczowe ponieważ na podstawie tych informacji prokurator postanowił je przekazać dalej, wiedząc doskonale, że przekazuję informację, która doprowadzić może do przełomu politycznego w Polsce.
Dlatego – wiem, że komplikuje, ale jest to konieczne – wyjaśnienie skąd pochodzą informacje na podstawie których prokurator Serement postanowił w Polsce wywołać wojnę domowa jest sprawa najistotniejszą. Ktoś może oburzyć się na to stwierdzenie, ale zasady wojny informacyjnej są żelazne: najważniejsza jest analiza tzw. pierwotnych źródeł informacji; zwracam przy tym uwagę, że już w dwie godziny po opublikowaniu artykułu red. Wildstein w radiu Net nawoływał Polaków do wyjścia na ulicę – czyli, w domyśle, do obalenia aktualnego rządu przemocą.
Jakie pytania można sformułować w stosunku do formy i treści informacji, które otrzymał prokurator Serement? Pierwsze brzmi następująco: ile było pierwotnych źródeł informacji na których oparł swoją decyzję prokurator naczelny? Wykluczam hipotezę, że było ono jedno – każdy urzędnik państwowy wie doskonale, że informacja o jakimś zdarzeniu musi zostać potwierdzona przez kilka komunikatów.
Hipoteza, że prokurator Serment podjął swoją decyzję na podstawie kilku źródeł informacji jest prawie pewna. Jeżeli tak to możemy – posługując się założeniami teorii informacji – stwierdzić, że komunikaty te miały z definicji różną formę a także pod pewnymi względami różną treść. Wyjaśnię to dokładniej na innym – powszechnie znanym – przykładzie, różnic zawartych w czterech Ewangeliach.
Mowy i czyny Jezusa Chrystusa spisywane były przez wielu uczniów w różnych okolicznościach, jest więc bardzo prawdopodobne, że istniało duża ilość dokumentów opisujących jego życie i śmierć. Wiemy doskonale co się dzieje kiedy np. wykład profesora historii na Uniwersytecie jest notowany przez studentów – zapiski ich nieuchronnie się różnią między sobą w zależności od kultury osobistej, umiejętności uwagi, inteligencji, poszczególnych studentów.
Dokładnie tak samo było w przypadku spisywania relacji z życia Jezusa przez jego uczniów, ich zapiski, noty różnią się w szczegółach, ponieważ uczniowie różnią się podobnie jak studenci słuchający wykładu – miedzy sobą, inteligencją, wykształceniem, natężeniem uwagi itd. Informacja przez nich zapisana – by użyć języka informatycznego – nie była identyczna z informacją przekazaną przez Jezusa Chrystusa, zapiski uczniów nie zawierały wszystkiego co powiedział ich Nauczyciel .
Jednak trzon życia i działalności Jezusa we wszystkich Ewangeliach – cuda np. – był praktycznie identyczny. Dlatego – paradoksalnie - różnice w Ewangeliach potwierdzają prawdę w nich zawartą. Czy w przypadku komunikatów przekazanych prokuratorowi naczelnemu było podobnie, to znaczy różniły się one formą może także treścią, ale stwierdzenie i to jednoznaczne, że odnaleziono ślady materiałów wysokoenergetycznych czyli trotylu i nitrogliceryny było obecne w każdym z nich?
Odpowiedź jest jednoznaczna: wszystkie komunikaty musiały zawierać taka informację, gdyby chociaż jeden komunikat jej nie zawierał to rozmowa między prokuratorem a red, naczelny „Rzeczpospolitej” przebiegła inaczej. Jednak w tym przypadku – w odróżnieniu od problemów Nowego Testamentu – pierwotnym źródłem informacji jest narzędzie i to narzędzie, które opisane przez pułkownika Szeląga, przypomina maszynę do kłamania.
Zastanówmy się chwilę: pułkownik Szeląg stwierdził, że biegli używali narzędzi, które nie rozróżniały materiałów tylko wszystko tak od szminki do bomy atomowej wrzucały do jednego worka. Oznaczałoby to, że to były specjalne narzędzia do zaciemniania wyników śledztwa. Otóż jest to niemożliwe, ponieważ narzędzia te posiadają licznik, który w zależności od natężenia materiału wysokoenergetycznego odchyla się na skali od 1 do powiedzmy 100.
Czy komunikaty przekazane prokuratorowi naczelnemu zawierały tego typu wyjaśnienia, czyli czy zawierały dokładny opis funkcjonowania detektora? Biegli interpretowali wyniki, które widzieli na licznikach, czy mamy zakładać hipotezę absurdalną, że licznik detektora odchyla się tak samo w przypadku nitrogliceryny i szminki do ust? Jeżeli tak to jest to maszyna ze świata Orwella, maszyna do zacierania prawdy. Lub do zacierania śladów prowokacji prokuratury wojskowej w stosunku do swojego przełożonego. Ale to jest hipoteza. Przeprowadzam analizę formy informacji krok po kroku, aby uzmysłowić czytelnikowi, że to co wydaje się komunikacie medialnym proste jednoznaczne, wcale proste i jednoznaczne nie jest.
Piotr Piętak (cd. nastapi)
- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 4814
Podziwiam macherów z TVN, Polsatu którzy przy pomocy prymitywnych sztuczek propagandowych rodem z amerykańskich szmatławców umieją z nas wycisnąć kasę o jakiej możemy tylko pomarzyć (w zaświatach).
Nic w ich programach nie jest interesujące, oprócz kwestii finansowych czyli jak nas ogłupiałych telewidzów zmusić do wysłania smsa za 3 złote 69 groszy. Pamiętam jak dałem się nabrać na wojnę kulturowa pomiędzy Gienkiem i Szpakiem. Wojnę idealnie zaprogramowaną przez manipulantów z TVN!
Brawo panowie i panie – chylę czoła przed waszą inteligencją, bo cóż może być bardziej pociągające od konfliktu między dojrzałym prawie przegranym muzykiem a młodym gówniarzem będącym odbiciem wszystkich stereotypów panujących w dzisiejszej kulturze.
Wykiwaliście mnie i innych – nabiliście kasę i dopiero pod koniec programu zauważyłem, że jedyna informacją, która jest istotna to ilość wysłanych smsów. O tym nigdy – my widzowie przed telewizorami – się nie dowiemy.
Kultura i jej stereotypy służy dzisiaj do zdobycia forsy na naszej głupocie, że Wrona wyraża to a Szpak wyraża tamto a dziewczynka, której wdzięki się starannie ukrywa jest niewinna panienką marząca o mężu i dwójce dzieci. Dajemy się robić w balona, bo tęsknimy – jak wszyscy – do wielkiego świata show-biznesu, tylko, że niestety w polskim wydaniu ten świat to źle zawiązany krawat pod szarą od brudu koszulą i słoma wyłażąca z źle wyczyszczonych butów.
czytaj takze: Celebrytki wirtualne prostytutki internetu
Wszystko w tym kiczu dajmy na to X-Factor – ale dotyczy to także innych programów - jest przeżarte sztucznością do n-tej potęgi; muzyka jakby Pan Bóg za chwilę miał od nowa stworzyć świat, jurorzy i jurorka zdjęci ze świecznika w roli magów od kultury i muzyki czyli czegoś czego nie rozumieją i nie słuchają.
Dajemy się ogłupiać jak dzieci ze żłobka.
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 5977
Doskonale wszyscy wiemy, ze karierę w dzisiejszej telewizji młode dziewczyny czy wogle kobiety rozpoczynają od spaceru po łóżeczkach reżyserów, producentów, prezesów itd. To jest norma przy pomocy swego ciała no i umiejętności w uprawianiu tzw. francuskiej miłości, dziewczyny jak zawodowe kurwy zdobywają stanowiska celebrytek.
I nikt o zdrowym ciele i umyśle nie ma o to pretensji, seks jest walutą, świat jest jednym wielkim burdelem i wszyscy się na to ochoczo (wręcz z zachwytem zgadzamy). Szczególnym burdelem jest jednak polska telewizja publiczna. Celebrytka jak wiadomo ma jeden obowiązek : co pewien czas, wykonać jakiś skandal typu ujawnienie swoich zdjęć – oczywiście skradzionych przez dziennikarzy – na których uprawia wirtualny seks z krasnoludkiem albo ogierem ze stajni carycy Katarzyny, która tego typu uciechy uwielbiała.
Sensacja, zdjęcia na Onecie i wp i świat się kręci dalej. Gorzej gdy takie dziewczę zostaje „aktorką” (Boże zlituj się nad nami!!!), bo zamiast mówić –sepleni, zamiast chodzić odstawia taniec alkoholika po litrze wypitym bez zakąski, zamiast grać umiera ze strachu przed kamerą. Celebrytka jest medialna prostytutką sprzedającą wirtualnie swoje ciało to jest naprawdę piękny i szlachetny zawód w dobie Internetu.
Celebrytka jak każda zawodowa kurwa jest uczciwa, bo sprzedaje swoje ciało na zdjęciach czy filmikach.
czytaj także: Celebrytki gwałt na własnej rodzinie
Wzorem i symbolem współczesnej internetowej kurwy jest Paris Hilton i za to i za jej bezkompromisową odwagę seksualną ją uwielbiamy. Nasze celebrytki niestety zdradzają czasami swoje najwyższe powołanie i próbują robić kariery w filmach fabularnych, no i wtedy alfonsi pardon reżyserzy wymagający normalnej zapłaty (za ofiarowaną celebrytce rolę) typu „loda” czy pozycji „69” – mam nadzieję, że tych pojęć nie należy tłumaczyć – doznają zawodu, bo celebrytka odmawia.
Mogę dostarczyć intymne zdjęcia – mówi alfonsowi – ale realne ciało z krwi i kości jest zarezerwowane dla mojego narzeczonego !!! No i jak ich nie uwielbiać. Ostatnio celebrytki zaczęły same wykorzystywać media i wpuszczać je w maliny. –Natalia Siwiec robi zawrotną karierę nie tylko dlatego, ze jest seksowna i sprzedajna i w dodatku do tego się bez żadnego skrępowania przyznaje.
Podbicie przez nią mediów a przede wszystkim Internetu związane jest z jej nieprawdopodobnymi umiejętnościami ustawiania się do obiektywu aparatu fotograficznego czy teleobiektywu kamery. Wszystko co robi i to w każdej sekundzie swego życia jest wykonywane tak jakby akurat ktoś ją fotografował.
Ona nie całuje się z mężem tylko z obiektywem aparatu fotograficznego, ona nie idzie na spacer tylko zaleca się do kamery. Dlatego jest tak atrakcyjna, że robi to co setki milionów jej rówieśników – równolatków Internetu – w sposób perfekcyjny. Dzieci Internetu sprzedają dzisiaj swoje ciało bez żadnego skrepowania. Sprzedaż ciała jest fundamentem dzisiejszej kultury. Natalia jest jej pięknym symbolem. Operacje plastyczne w wykonaniu kobiet to codzienność – ta aktorka, która do tego się nie przyznaje (np. Górniak) wylatuje z obiegu. Natalia podkreśla z dumą swoje operacje plastyczne w ten sposób napędza kasę chirurgom.
Ciekawe czy coś za to dostaje. Dla Natalii liczy się forsa i obecność w mediach. Dokładnie tak jest z nami wszystkimi, tylko boimy się do tego przyznać. Ona się przyznaje. Jest symbolem współczesnej kobiety – dlatego jest tak przez nie uwielbiana i kochana. I dlatego ona je kocha i bez skrepowania mówi o swoich seksualnych fascynacjach kobiecym ciałem. Natalia mówi internautom – mogę być każdym i każdą z was i na tym polega tajemnica jej medialnego sukcesu. Jest soba w przeciwieństwie do lansowanych przez x-factory gwiazdki.
Galeria
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 4602
Z analizy dzienników telewizyjnych TVN wynika jednoznacznie, że postkomunistyczna oligarchia ma dość kompromitującej technokratycznie ekipy PO, która bije wszystkie rekordy nieudolności. Najprawdopodobniej kroplą, która przelała dzbanek była wczorajsza historia z dachem Stadiony Narodowego. To było światowe pośmiewisko, a jak wiemy na takie ośmieszanie nasza elita jest bardzo czuła.
Przypomnijmy, ze kierownictwo TVN – wywodzące się bezpośrednio z PRL–owskich mediów, pan Walter był twórcą w latach 70–tych XX wieku, TVP2 – ma opanowane do perfekcji techniki manipulowania politykami tzw. „faktami”. Dzienniki TVN nie są tylko – jak niektórzy sądzą – manipulacją czy deformowaniem rzeczywistością, one rzeczywistość tworzą albo ją niszczą.
Fachowcy od wirtualnej rzeczywistości czy raczej teatru symulacji jaki nam fundują codziennie TVN o godz. 19.00 reżyserują „iluzje” w perfekcyjny sposób. Jednak czasami analiza dzienników telewizyjnych tej stacji może nas poinformować o tym co aktualnie rządząca III Rzeczpospolitej (pan Walter jest czołowym jej przedstawicielem) oligarchia postkomunistyczna sądzi o tych, którym nakazała rządzić.
o manipulacji w TVN czytaj - TVN iluzjonizm medialny
TVN nie tylko wspierał rząd PO, ta stacja telewizyjna służyła wiernie Tuskowi, lecz od trzech dni TVN zaczyna traktować premiera Tuska tak jak kiedyś traktowała prezydenta L. Kaczyńskiego. Jak TVN traktował (traktuje nadal) PiS? Pamięć ludzka jest krótka więc przypomnę, że po morderstwie działacza PiS w lokalu tej partii w Łodzi., red. Miecugow stwierdził, że w gruncie rzeczy mamy do czynienia z wypadkiem „banalnym”.
W kilka godzin później red. Justyna Pochanke w dzienniku o godz. 19 prezentuje materiał informacyjny stwierdzając: "Jarosław Kaczyński po ataku na biuro poselskie zwołuje konferencję prasową i... sam atakuje". Wynikało z tego, że atak J. Kaczyńskiego jest tym samym co morderstwo. Jacek Pałasiński natomiast w artykule p.t „Obojętni na nienawiść” (Rzeczpospolita 29 października 2010 r) stwierdził z rozbrajającą szczerością :
„Zdarzało się, że niektórzy Politycy Platformy Obywatelskiej nie pozostawali dłużni politykom Prawa i Sprawiedliwości – ale nie odwracajmy kota ogonem. Przemoc nie jest częścią arsenału politycznego umiarkowanych sił politycznych, chadecji, dzisiejszej polskiej lewicy czy liberałów. Posługują się nią polityczni ekstremiści. A niestety to, co wydawało się podczas swoich narodzin początkiem polskiej chrześcijańskiej demokracji, stało się destrukcyjną siłą ekstremistyczną, dla której przemoc słowna stała się orężem walki. Dlatego też zadałem w swoim blogu pytanie, czy to morderstwo nie było częścią jakiegoś diabolicznego planu, (podkreślenie – moje) ale prawdopodobnie kryje się za tym po prostu choroba psychiczna.”.
Abstrahując od intelektualnej zawartości tego fragmentu, zdanie : „Dlatego też zadałem w swoim blogu pytanie, czy to morderstwo nie było częścią jakiegoś” diabolicznego planu” sugeruje - przynajmniej czytelnikowi wychowanemu w PRL-u, (jestem ostrożny) , że to J. Kaczyński zorganizował zamach na siebie samego, czyli, że PiS zastosował metody polityczne spopularyzowane w „Człowieku z marmuru”.
Jak zapewne czytelnik pamięta w arcydziele A. Wajdy główny bohater jest wraz ze swoim przyjacielem oskarżony o kierowanie grupą terrorystyczną i na pytanie prokuratora, kogo to terroryści zamierzali zlikwidować bohater pracy socjalistycznej stwierdził, że samych siebie. PiS zamachnął się sam na siebie. J. Kaczyński wykonał egzekucje na sobie samym.
Oczywiście dziennikarze TVN nigdy tak nie potraktują Tuska, ale zaczynają się z niego wręcz naśmiewać a to oznacza, że koniec premiera jest bardzo bliski. Ulubionym chwytem, mającym na celu ośmieszenie polityka, propagandzistów z TVN - u jest takie skrócenie jego wypowiedzi by telewidz mógł zobaczyć głupotę mówiącego.
Ten trik powtarzano nieustannie wobec braci Kaczyńskich, wczoraj zastosowano go wobec premiera Tuska, który w tej manipulacyjnej mozaice rzeczywiście wypadł słabo. Ale to nie koniec – dziennikarze TVN –u, którzy jeszcze tydzień temu dali by się za Tuska pokroić, dzisiaj go krytykują. Durczok nawet ośmiela się to sformułować na swoim blogu. Innymi słowy TVN detronizuje premiera i koronuje Palikota, który dla wystąpił w ”Kropce nad i” jako przyszły premier III Rzeczpospolitej.
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 15315
Natalia Siwiec robi zawrotną karierę nie tylko dlatego, ze jest seksowna i sprzedajna i w dodatku do tego się bez żadnego skrępowania przyznaje. Podbicie przez nią mediów a przede wszystkim Internetu związane jest z jej nieprawdopodobnymi umiejętnościami ustawiania się do obiektywu aparatu fotograficznego czy teleobiektywu kamery.
Wszystko co robi i to w każdej sekundzie swego życia jest wykonywane tak jakby akurat ktoś ją fotografował. Ona nie całuje się z mężem tylko z obiektywem aparatu fotograficznego, ona nie idzie na spacer tylko zaleca się do kamery. Dlatego jest tak atrakcyjna, że robi to co setki milionów jej rówieśników – równolatków Internetu – w sposób perfekcyjny.
Dzieci Internetu sprzedają dzisiaj swoje ciało bez żadnego skrepowania. Sprzedaż ciała jest fundamentem dzisiejszej kultury. Natalia jest jej pięknym symbolem. Operacje plastyczne w wykonaniu kobiet to codzienność – ta aktorka, która do tego się nie przyznaje (np. Górniak) wylatuje z obiegu. Natalia podkreśla z dumą swoje operacje plastyczne w ten sposób napędza kasę chirurgom.
Ciekawe czy coś za to dostaje. Dla Natalii liczy się forsa i obecność w mediach. Dokładnie tak jest z nami wszystkimi, tylko boimy się do tego przyznać. Ona się przyznaje. Jest symbolem współczesnej kobiety – dlatego jest tak przez nie uwielbiana i kochana. I dlatego ona je kocha i bez skrepowania mówi o swoich seksualnych fascynacjach kobiecym ciałem. Natalia mówi internautom – mogę być każdym i każdą z was i na tym polega tajemnica jej medialnego sukcesu.
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Media
- Odsłon: 4378
Wszyscy doskonale wiemy, że większość informacji dotyczących kłótni jakie odbywają się na blogach miedzy celebrytkami i celebrytami jest starannie wyreżyserowana, a jednak aby na siebie znów zwrócić malejącą uwagę mediów nasze gwiazdy nie wahają się nadal używać tych zgranych i ogranych kompletnie metod.
Czasami jednak wykonują te numery tak po amatorsku, że aż płakać się chce. Weźmy ostatnia aferę (afera w cudzysłowiu, bo jej po prostu nie ma) ; Czesław Mozil po weekendowym wydaniu "Dzień dobry TVN" skrytykował na swoim Facebooku prowadzącą Kingę Rusin, stwierdzając, że gardzi ona ludźmi i dodał jeszcze zdanie, że jej ciało krzyczało; przytul mnie, przytul i to mocno.
zasady funkcjonowania w mediach - czytaj tutaj
Znajomi piosenkarza i zabawiarza wiedza doskonale, że siada on do Internetu, kiedy jest potężnie nabuzowany – czym to niech się państwo domyślą – i pisze stylem analfabety z Górnego Zairu, który na oczy swoje nie widział komputera. W tym wypadku po rozmowie z Kingą Rusin, która błagała go przez telefon aby ja zjechał na facebooku, bo jej ranking na Internecie spadł w ciągu miesiąca o 120 punktów w dół.
{module Google reklama arty}
Czesio jak to Czesio dobry człowiek powiedział najprawdopodobniej : „Kinusiu kochana już ci tak napiszę, że wszyscy będą cytowali mnie i twoja odpowiedź” no i napisał, a my czytamy i ranking Kingi rośnie do góry. Zasada prostytutek z XIX wieku a ponoć nawet z dworu Ludwika XIV – dobrze czy źle to wsio rawno, byleby tylko mówili –obowiązuje nadal.
Piotr Piętak