Gdy zobaczyłem reklamę najnowszej książki R. A. Ziemkiewicza „Myśli nowoczesnego endeka” na dwóch najpopularniejszych polskich portalach internetowych będących tubą tego wszystkiego co autor zwalcza z zajadłością od lat, trochę się zdziwiłem, no ale pomyślałem pieniądz jest pieniądz i jak ktoś chce zarobić na sprzedaży pasów cnoty to najlepiej je reklamować w burdelach.

Jednak gdy przeczytałem – z trudem – wypociny naszego najwybitniejszego publicysty prawicowego to zrozumiałem, że o takim krytyku nasza oligarchia marzyła od dawna, ponieważ swoim pisaniem swoją groteskową krytyką rządu premiera Tuska Ziemkiewicz – użyje słowa trudnego – petryfikuje aktualny dwubiegunowy układ polityczny między PiS i PO, o czym marzyła zawsze postkomunistyczna mafia grabiąca nasz kraj.

Krytyka Ziemkiewicza, jego stylistyka – dałem jej próbkę na końcu poprzedniego zdania – jest dokładnie przeciw skuteczna to znaczy umacnia stan aktualny, uniemożliwia jakąkolwiek zmianę poglądów, jest czymś – na poziomie używanych słów – tak odrażającym, że przeciętny czytelnik obdarzony zdrowym rozsądkiem nie może tego czytać. Podam przykłady:


"Nie chciałbym, aby Czytelnik odniósł wrażenie, że pisząc o III RP, myślę wyłącznie o ostatnim pięcioleciu rządów Donalda Tuska i jego Platformy Obywatelskiej. Chociaż nie taję, że rządy te uważam za najgorsze dla Polski ze wszystkich, a samego Tuska – za najbardziej nikczemną, żałosną i odrażającą kreaturę, jaka rządziła państwem polskim od czasów generała Zajączka."
i dalej

"Tusk jest po prostu drobnym cwaniaczkiem, który wyczuł, jak należy się ustawić, jak się przymilać i komu, a nade wszystko – z kim nie zadzierać i komu się nie narażać, aby załapać się, niczym zręczny surfer, na szczyt fali i jak najdłużej nie dać się z niej zrzucić. Jedyna jego istotna właściwość, jaką wprowadził do polskiej polityki, polega na braku właściwości. Wszyscy jego poprzednicy cokolwiek starali się zrobić i osiągnąć. On ma tylko ambicję jak najdłużej przetrwać na stołku, choćby kosztem doprowadzenia nas wszystkich do całkowitej ruiny, a Polski do zagłady – a potem w porę czmychnąć na jakąś unijną synekurę, zapewniającą immunitet przed pociągnięciem go w „tym kraju”, jak się to zwykło mówić w jego kręgach, do odpowiedzialności.".


W tych zdaniach kryje się pogarda, więcej te zdania mają u czytelnika pogardę w stosunku do Tuska – ożywić, wywołać. Te zdania – zgodnie z leninowską maksymą - unicestwiają podmiot opisu. Nie mają nic wspólnego z myśleniem endeckim. Są płodem sowieckiej ideologii. W swoim czasie napisałem artykuł – drukowany w Rzeczpospolitej – pod tytułem „Sowietyzacja polskiej polityki” w którym poddałem analizie język polityki PiS-u. Zacytuję fragmenty:


„PiS w polemikach z oponentami używa także wzorców językowych z historii ruchu komunistycznego. Trzy przykłady unaocznią czytelnikowi do jakiego stopnia język (a język jest podstawowym narzędziem polityki) używany przez polityków PiS-u i prezydenta L. Kaczyńskiego jest nasiąknięty semantyką komunistyczną lub wręcz (jeżeli takie rozróżnienie jest sensowne) stalinowską. Prezydent Kaczyński w wywiadzie udzielonym jesienią 2007 roku tygodnikowi „Wprost” stwierdził : Pytanie : Czy jest pan zaniepokojony sytuacją w Prawie i Sprawiedliwości ? Konflikt Jarosława Kaczyńskiego ze zbuntowanymi wiceprezesami wydaje się narastać ? Odpowiedź : Od początku jestem zwolennikiem przecięcia tego wrzodu….”. Dla prezydenta Kaczyńskiego różnica zdań to choroba, wrzód, rak i.t.d. Tak pisał Lenin o Martowie.. Tego typu postawę nazwał Jan Strzelecki – symbol t.z.w „inteligencji żoliborskiej” darwinizmem politycznym w swej słynnej polemice z ideologiem stalinizmu prof. Adamem Schafem z roku 1950 ! W jakiś czas później poseł Jacek Kurski powiedział publicznie na dwa dni przed kongresem PiS, że (cytuje z pamięci) : „odrąbie ręce tym, którzy z mojego okręgu nie będą głosowali na prezesa Kaczyńskiego”. W czerwcu 1956 r. wybuchło w Poznaniu pierwsze polskie powstanie przeciwko władzy komunistycznej, premier J. Cyrankiewicz skwitował to słynnym stwierdzeniem : „obetniemy ręce tym, którzy podniosą je przeciwko władzy socjalistycznej.”.


Po tym artykule publicyści Rzeczpospolitej – m.in. Ziemkiewicz - rzucili mi się do gardła, ale przez trzy lata od jego opublikowania z publicystów ,którzy starali się polemizować zmienili się oni w sowieckich propagandystów używających z lubością leninowskich dyrektyw w pisaniu polemik z przeciwnikami politycznymi.