Napisane przez mediologia dnia . Wysłane MAiC.

"Ideologia" informatyzacji

Na wczorajszym posiedzeniu Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii, zaprezentowano Informacja Ministra Administracji i Cyfryzacji o kierunkach planowanych działań w zakresie informatyzacji i rozwoju społeczeństwa informacyjnego na najbliższe lata. Rzecz jasna dokumentu tego nie można traktować jako tego co planuje minister Boni (mimo najlepszych chęci, zrozumienie problemów informatyzacji administracji wymagają więcej niż 3 miesięcy praktyki na stanowisku rządowym), lecz jako przemyślenia i plany jego zaplecza intelektualnego skupionego głównie w Radzie Informatyzacji.

To co rzuca się w oczy przy nawet pobieżnej lekturze dokumentu, to jego z jednej strony skrajna ideologiczność z drugiej zaś całkowity brak konkretów (z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę). Przy czym „intelektualiści” z zaplecza ministra Boniego podają fakty bez próby ich zrozumienia, a nawet więcej (co jest już kompromitujące) to co jest negatywnym zjawiskiem przedstawiają jako coś pozytywnego.

I tak pisząc o rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce jego autorzy tryumfalnie stwierdzają, cytuję:

„Najmłodsi obywatele korzystają z technologii teleinformatycznych tak samo lub czasem nawet intensywniej niż ich rówieśnicy z innych państw UE.”.

Otóż każdy – jako tako zorientowany w tematyce społeczeństwa informacyjnego – wie doskonale, że intensywniejsze korzystanie z Internetu nie jest wskaźnikiem poziomu informatyzacji danego kraju, lecz jego zacofania ekonomicznego ; młodzi ludzie w Polsce mogą tylko ślęczeć przed Internetem ale nie mogą kupić książki o działaniu Internetu, bo książki w naszym kraju są bardzo drogie, nie mogą uczestniczyć w tradycyjnych formach funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego, bo takie zjawisko jak „społeczeństwo obywatelskie” w naszym kraju (szczególnie na prowincji) nie istnieje, nie mogą pójść do kina, bo bilety są w porównaniu z Zachodem 5 razy droższe. Mogą tylko spędzać godziny, całe dnie przed Internetem.

Czy to jest pozytywne ? Tak, jeśli ktoś jest ideologiem społeczeństwa informacyjnego a nie jego analitykiem. Pytanie jakie należałoby postawić brzmi : dlaczego młodzi ludzie w Polsce spędzają więcej czasu przed Internetem niż ich rówieśnicy z Zachodu Europy? Niektóre odpowiedzi czy hipotezy mogłyby zaplecze intelektualne ministra Boniego zaskoczyć np. jest dla mnie jasne, że system edukacji w Polsce zmusza ucznia do korzystania nie książek lecz Internetu. Czy to jest fakt pozytywny ? Dla ekspertów w Ministerstwie Cyfryzacji : tak, ponieważ planują w przyszłości reformy:

„procesu edukacji, poprzez budowanie kompetencji cyfrowych osób nauczających (m.in. nauczycieli, pracowników innych instytucji edukacyjnych i kultury, pracowników organizacji pozarządowych), powszechny program edukacji cyfrowej oraz stworzenie nowoczesnej sieciowej infrastruktury i zasobów edukacyjnych.”.

Innymi słowy planują zlikwidowanie książki jako podstawy funkcjonowania edukacji. Nie będę odsyłał naszych ekspertów do książek najwybitniejszych znawców Internetu (np. Umberto Eco J.C. Carriere : „Nie myśl, że książki znikną”), którzy głoszą od kilku lat, że tego typu reformy doprowadzą do katastrofy edukacyjnej wszędzie tam gdzie zostaną wprowadzone. Ideolodzy ministra Boniego zamiast myśleć, wierzą. Autorzy dokumentu, zauważają słusznie (jest to obserwacja banalna), że, w Polsce występują cytuję:

„Braki kompetencyjne po stronie podmiotów publicznych w stosunku do branży ICT skutkujące zamawianiem nie tego czego tak naprawdę dany podmiot potrzebuje, za zbyt wygórowaną cenę, a na koniec powodujące przywiązanie podmiotu do wykonawcy w procesie utrzymania i modyfikacji zamówionego systemu. Brak warunków organizacyjnych i prawnych do współdzielenia zasobów infrastruktury oraz sieci, a także aplikacji pomiędzy różne podmioty publiczne, co skutkuje zwiększeniem kosztów utrzymywania systemów. Sektorowy podział środków finansowych na informatyzację uniemożliwiający skuteczną koordynację i efektywne wydatkowanie tych środków. 

Brak współdzielonego zasobu danych referencyjnych znajdujących się w rejestrach publicznych. Mała dostępność usług elektronicznych dla obywateli i przedsiębiorców, zarówno co ich rodzajów, jak i liczby podmiotów je świadczących, a już dostęp ne są wykorzystywane w zbyt małym zakresie.”.

Nie wyciągają jednak z tych obserwacji żadnych wniosków, a przecież są one ewidentne : po pierwsze wspólny zasób danych referencyjnych może być zdefiniowany w ustawie o rejestrach infrastrukturalnych III Rzeczpospolitej, która to ustawa wymogłaby na administracji udostępnienie danych obywatelom. Dlaczego jednak autorzy dokumentu nie proponują tego prostego rozwiązania prawnego ? Dlatego, że wolą rozwijać system e-pułap czyli są przekonani, że informatyzacja wyprzedza prawo. Absurdem jest także podkreślanie sektorowego podziału środków finansowych na informatyzację, jeżeli samo powołanie Ministerstwa Cyfryzacji tą sektorowość podnosi do potęgi. Dokument zaplecza intelektualnego ministra Boni, jest kolejnym dowodem na to, że w sferze informatyzacji w Polsce nie - od 20 lat - sie nie zmienia.

 

Piotr Piętak