Napisane przez mediologia dnia . Wysłane Blog.

Przeklikiwanie - jak nami manipulują adminstratorzy portali

Przeklikiwanie – definicja internetowego oszustwa
W Internecie istnieje tylko jedno kryterium pupilarności: ilość kliknięć. Jest duża, portal zarabia, jest mała – portal znika lub umiera śmiercią naturalną. Dlatego jedyne ważne pytanie dla ludzi prowadzących portale, brzmi : co zrobić by ludzie klikali na ten artykuł? Jeżeli będą to na portalu pojawia się reklamy a wtedy zarobek gwarantowany.

Odpowiedzi jest wiele, te najbardziej znane są proste : każdy artykuł trzeba zapełnić zdjęciami ładnych dziewcząt. Ostatnio zaroiło się od takich blogów na których autor umieszcza nad artykułem zawsze zdjęcie seksownej dziewczyny niezależnie od tego czy artykuł traktuje o cenach samochodów, kryzysie w Grecji czy wzroście cen na mleko w południowej Polsce. Dziewczyny (nagie lub półnagie) to potencjalne kliknięcia.
Jednak ostatnio pojawiła się w Internecie metoda, która jest szczytem oszustwa : paginacja. Ta metoda upowszechniła się – odkrywcami jej byli japońscy internauci - w Polsce, bardzo szybko. Idea jest prosta : napisz tekst, dodaj mnóstwo obrazków, a całość podziel na kilkanaście podstron tak, żeby użytkownik chcący przeczytać całość musiał kliknąć w “dalej” nawet kilkanaście razy.
Jeśli jest to artykuł z dużą ilością tekstu czy oderwanymi od siebie zdjęciami to może to być nawet w porządku, jeśli jednak serwis postanawia na jedną stronę wrzucać po dwa krótkie zdania, to coś jest nie tak. Internauta musi – aby przeczytać artykuł – naklikać się kilkanaście a nawet kilkadziesiąt razy.
Spryciarze z USA i innych krajów zachodnich zaczęło używać prostego polecenia “view as one page”, co brzmi całkiem sensownie i daje możliwość wyboru czy chcemy klikać milion razy, czy zobaczyć wszystko na jednej stronie. Polskie serwisy jeszcze do tego nie dotarły, pewnie wychodząc z założenia, że czytelnik jest głupi i nie będzie się wkurzał na konieczność przeklikiwania (ale słówko!!!)
Kolejną głupią, denerwującą i pokazującą brak szacunku do czytelnika modą są polecenia treści, które nie prowadzą do treści. Czyli czytelnik czytając jakiś tekst widzi obok zajawkę innego materiału, klika, i wcale nie trafia do tekstu, a np. na stronę główną z podświetloną kolejną zajawką materiału, do którego chciał dotrzeć. W internecie – tak przynajmniej utarło się od dawna – zajawka czegoś z linkiem prowadzi to treści, a nie do kolejnej zajawki. Wynika to z poszanowania czasu odbiorcy, który chce spędzić w serwisie więcej czasu. No, ale nie – liczą się tylko statystyki odsłon.

Piotr Piętak